‹ Poprzedni wpis Wróć do listy wpisów Następny wpis ›

Metro – dodatek "Idą Święta"

grudzień 2011
Metro – dodatek "Idą Święta", grudzień 2011

 

Gdzie spędza Pan nadchodzące święta – tradycyjnie z rodziną, czy ma Pan inne plany?
Tradycyjnie spędzam święta z moją rodziną w podwarszawskim domu. Boże Narodzenie to najbardziej uroczyste i tradycyjne polskie święto. To czas szczególny, kiedy wyszukane potrawy i prezenty pod choinką są miłym dodatkiem. Ale naprawdę istotna jest atmosfera, spotkanie w rodzinnym gronie, wspólna Pasterka. Dla mnie Święta to okazja do zadumy, refleksji, zacieśniania więzów rodzinnych.

Czy ma Pan kulinarne wspomnienia z dzieciństwa związane ze Świętami Bożego Narodzenia, z czym się one Panu kojarzą? Jakie jest Pana najpiękniejsze świąteczne wspomnienie?
Kiedy byłem dzieckiem, na stole wigilijnym było zawsze dwanaście potraw. Moja rodzina uwielbia panierowanego karpia. Mama smażyła grubo pokrojone dzwonka i wkładała je do garnka, gdzie już czekały obgotowane wcześniej ziemniaki, dodawała trochę masła i umieszczała w piecu. Wyciągany z pieca kaflowego karp miał swój niepowtarzalny smak i aromat. Do karpia podawana była specjalnie przyrządzana czerwona kapusta. Zawsze była zupa grzybowa z suszonymi borowikami i łazankami oraz kompot z suszonych owoców, a na deser – sernik na gorąco, makowiec albo ciasto z jabłkami autorstwa taty. Z dzieciństwa zapamiętałem też zapach igliwia, bo dziadek nie uznawał sztucznych choinek. W moim domu nadal króluje karp, ale przyrządzany w nietypowy sposób – podczas świąt Bożego Narodzenia pojawia się zapożyczona ze świąt wielkanocnych baba drożdżowa z rodzynkami – jadamy ją właśnie z pysznym musem z karpia. Jest to połączenie z żydowską formą tej ryby, którą Żydzi jedzą z rodzynkami, karmelem i migdałami. Tak właśnie jest w moim warszawskim, wielopokoleniowym domu, gdzie za przygotowanie dań tradycyjnych odpowiedzialna jest teściowa, natomiast ja sam staram się co roku wnieść do świątecznego menu coś nowego i zaskoczyć zaproszonych gości.

Bez czego nie wyobraża Pan sobie świąt Bożego Narodzenia?
Święta są czasem opartym w dużym stopniu na tradycjach, niemniej na przestrzeni lat i w zależności od regionu można zauważyć kilka kontrastów, które rozróżniają świąteczne stoły. Nasze zwyczaje kulinarne zaczynają się zmieniać i są one najbardziej widoczne właśnie w przypadku uproszczenia przygotowywania potraw. Szczególnie tych z ryb. Niestety karp coraz rzadziej gości na naszych stołach z korzyścią dla ryb smacznych i, jak ja to nazywam – wygodnych. Ryby te zaskarbiły sobie zaufanie dzieci, gdyż nie mają ości. Karp przegrywa głównie z sandaczem i łososiem norweskim, rybą maślaną czy solą. Różnice istnieją także w przypadku zupy – od zawsze w czasie Wigilii zajadaliśmy się barszczem czerwonym z własnej roboty uszkami nadziewanymi grzybami. Generalnie nie wyobrażam sobie Wigilii bez karpia, postnej kapusty ze śliwkami, śledzia, a Pierwszego Dnia Świąt bez pieczonej gęsi i indyka.

Jakie są Pana plany na nadchodzący rok?
Noworoczne postanowienie to cieszyć się życiem, otworzyć autorską restaurację i zobaczyć na wadze dwucyfrową liczbę. Na pewno planuję dalszy kulinarny rozwój poprzez podróże.